Prawdziwy lider powinien być sługą. Tęsknimy za takimi ludźmi. Wzorem przywództwa był Jezus. Pełny mocy, a jednocześnie myjący nogi. Nie dał sie obwołać królem. Uciekł. Nie potrzebował ludzkiej promocji, bo królem był. Prawdziwym. Umył nogi uczniom, jak niewolnik, bo to było zadaniem niewolników wówczas. I taka postawa mnie zachwyca. Mycie nóg w tamtych czasach było znakiem najwyższej gościnności. Jesteś tak dla mnie ważnym gościem, że pokazuję to przez mycie twoich zmęczonych i zakurzonych stóp. Nie było to niczym ekstrawaganckim w tych czasach. Dość zwyczajna czynność, tak jak dzisiaj wzięcie kurtki od gościa, nakarmienie. I jeśli jest bardzo zmęczony zabranie do pokoju i położenia na kanapę, póki gospodarz przygotuje obiad. Tutaj nasze pojmowanie służby kończy się. Jest duzo więcej, czym wielcy prorocy służyli.
Jezus będąc wielkim, stawał twarzą w twarz w dyskusji z wielkimi tego swiata. Stawał w obronie ucisnionych przez religię i politykę. Konfrontował obłudę faryzeuszów, którzy krytykowali uzdrowienie i podniesienie biedaków. Wejście do wysokich gabinetów jest większa służbą, niż umycie nóg. Nie każdy może wejść z odwagą w gabinety władzy, tak jak Jezus Nazareński czy Paweł z Tarsu. Ale każdy może umyć nogi. Prorocze przywództwo powinno mieć moc stanąć w imieniu słabszych przed królami i namiestnikami.
A my często sprowadzamy służenie takich ludzi do pozycji „podaj, przynieś, pozamiataj”. Każdy tak potrafi, ale nie każdy ma pozycję, autorytet i władzę, by skutecznie stanąć przed wielkimi tego świata.
Elizeusz kiedyś zaproponował taką usługę. (2 Królewska 4;11-13) „Pewnego razu, gdy znów tam zaszedł i zatrzymał się w izdebce, aby odpocząć, 12. rzekł do swojego sługi Gehaziego: Zawołaj tę Szunamitkę. A gdy ją zawołał, ona stanęła przed nim.
13. Rzekł jeszcze do niego: Powiedz jej: Oto sprawiłaś sobie z powodu nas cały ten kłopot, co można dla ciebie uczynić? Czy można wstawić się za tobą do króla lub do dowódcy wojsk?…”
Prorok, szanowany przez ludzi, był szanowany i przez dowódców. Kiedy naród szanuje swoich prorokow, to wieść o tym szacunku dociera i do królów. To daje władzę, by stanąć w imieniu narodu przed królem i służyć swoim autorytetem. Zamiatać potrafi każdy, nie każdy potrafi odważnie i skutecznie stanąć przed królem.
Mieliśmy pewną sytuację. Kiedy z wojny rosyjsko – ukraińskiej zaczęły przybywać uchodźcy, nikt nie był zainteresowany i przygotowany na ich obecnośc. UE nie potępiła Rosji, a wsparcia dla ofiar agresji tej że Rosji, też nie przygotowała. Odczułem taki stan rzeczy, kiedy poszliśmy z żoną do takiego ośrodka. Wszędzie zamykali przed nami drzwi. To znaczy chcieli zamknąć. Kilkakrotnie. Chciałem już rezygnować. I tu postanowiłem, że będę sługą. Użyje swego autorytetu, jako pastora prawnej i liczącej się denominacji w RP, a żona jako fundator z fundacji pomoże mi. Trzeba było mieć odwagę i nie bać się, ze mogę zostać poniżony przez rożnych dyrektorów.
Ochroniarz w ośrodku zamknął przede mną drzwi dyrektora, bo nie byłem umówiony. Ale moja noga była na progu i drzwi się nie zamknęły. To oburzyło ochroniarza. A dyrektor z oburzeniem spytał: „Kim pan jest?” Przedstawiłem się i przedstawiłem moja żonę. Kazali nam zwrócić się w tej sprawie do pani Ixinskiej. Spytałem, a kto jest osobą decydująca? Usłyszałem: „Ja”. „- to dlaczego odsyłacie nas?” Drzwi sie otworzyły i zaczęliśmy rozmawiać. W tym dniu uzyskaliśmy wszystkie potrzebne dla nas informacje. To było moje „mycie nóg” utrudzonym. Emocje w nas tak buszowaly i byliśmy tak roztrzęsieni, że długo nie mogliśmy się wyciszyć i odpocząć psychicznie. Myślałem wtedy, że wolałbym odkurzać kościół po nabożeństwie niż załatwiać takie rzeczy. Nikt nie wie, że to jest bardzo trudna część pastorskiej służby. Właśnie służby. Jestem sługą dla tych, kto nie może zrobić tych rzeczy. Bo nie został powołany w pozycję autorytetu.
Margaret Thatcher powiedziała, że gdyby dobry Samarytanin nie miał pieniędzy (środków i możliwości), to nie mógł by zaopiekować się biedakiem, którego znalazł na drodze.
Błędem w narodzie jest to, że wszystkich chcemy sprowadzić do jednego poziomu. Najlepiej takiego, na którym sam jestem. Mentalność postkomunistyczna. Nie rozumiemy tego, że administrowanie jest też służbą. Najgorszym przypadkiem jest taka sytuacja, kiedy sprzataczkę robimy zarządcą, a zarządcę wysyłamy nosić śmieci. Dla równości. By w pychę nie wpadł. Bycie na świeczniku jest bardzo wyczerpującą pozycją. O ile nie używasz tej pozycji dla własnej chwały. Jeśli robisz to dla własnej chwały, to nie poczujesz ciężaru. Ale jeśli chcesz służyć w tej pozycji zaczynasz odczuwać niezmierne zmęczenie. W świecie liderów socjalnych istnieje nawet pojęcie syndromu wypalenia. Zaczyna on pożerać swoją ofiarę po kilku nieudanych projektach. Większość przywódców po takim przeżyciu nie wraca do swej służby. Chwała Bogu za jego łaskę, która mi pomaga wstawać i iść dalej. I szkoda mi tych wszystkich liderów, którzy nie znają Jezusa i nie maja skąd brać siły, by wstawać.
Chce być takim liderem, który i nogi myje i odważnie do królów chodzi.