Podróż do Białorusi zaczęła się nietypowo. Lotnisko w Mińsku zostało zamknięte z powodu snieżycy i mrozu. Coś takiego ostatni raz wydarzyło sie tam 130 lat temu! A dzień wcześniej był deszcz. Śnieg padał taki, że samochody miały zakaz wyjazdu na drogi stolicy. Po 2 godzinach czekania na decyzję, lot został odwołany. Obsługa lotniska tłumaczyła, co mamy robić. Wiele osób nie rozumiało polskiego i angielskiego, więc tłumaczyłem co mamy robić. Ale ludzie nie zawsze kojarzą od razu i zostałem opiekunem grupy, pod nazwą „chodźcie za mną i róbcie jak ja!” Więc za mną ruszył prawie cały samolot ludzi, by odebrać bagaż, przejść kontrolę graniczną z powrotem do Polski, wymienić bilety, znów oddać bagaż i przejść granicę. Lotnisko Chopina jest duże i można sie pogubić. Zaproponowano mi lot na Wiedeń, a stąd do Mińska, o ile byłaby tam pogoda. Inaczej musialbym nocować w Austrii, czekajac na pogodę w Mińsku. Spytałem, czy moge leciec do innego miasta. Ostatecznie lecialem przez Kijów. A stad samochodem na Białoruś. Odebrał mnie ktoś w Kijowie i wiózł w kierunku Białorusi, a bliżej granicy, w ciemnym polu odebrał mnie pastor, który jechał po mnie. Ukraińska straż graniczna była miła, nie patrzyli nawet, czy to byl mój paszport, po 2 minutach było po wszystkim. Białorusini byli poważni i świadomi swojej misji. Zaglądali w moją torbę, kazali rozkręcić dezodorant (używam czasami), i nie wolno było się uśmiechać – przecież to poważna sprawa. Pastor powiedział, że oni tacy są, a ukraińska straż jest całkiem inna. Jak zmienił samochód, zauważyli to i pytali jakie ma parametry, jak przyspiesza i czy jest lepszy, niż poprzedni mercedes, którym zawsze jeździł.
Kościoły na Bialorusi działają nielegalnie przeważnie, bo rząd wprowadził zasady, że kościoły nie mogą wynajmować publicznych budynków i gromadzić się w prywatnych. Ten kościół miał kupiony budynek na prywatna osobę, bo na kościół nie wolno nic kupować, więc zgromadzenie kościoła w tym budynku tez było nielegalnym! Nie wolno też cudzoziemcom przemawiać w kościele bez pozwolenia władz, a pozwolenie dostać się nie da, więc powiedziano mi, że jeśli milicja się dowie, że przemawiam w kościele, to mnie aresztują albo deportują. Były emocje. Z tego też powodu nie podam nazwy miasta, gdzie byłem. Kiedy po usłudze pierwszego dnia wracalismy do hotelu, przy drzwiach hotelu była milicja z karabinami maszynowymi. Nie przyszli po mnie, jakiś hotelowy pijany gość rozrabial.
Spodobało mi się, że kościół był rozmodlony i rozspiewany. Liderka była zanurzona w modlitwie. Uczyłem o relacji z Jezusem opartej na łasce, a nie na zasadach i prawie. Była radość i łzy wzruszenia. Były też znaki i uzdrowienia. Miałem prorocze słowo, że Bóg uzdrawia chorą tarczycę. Spytałem, czy jest taka osoba, i był las poniesionych rąk! Jakaś pani krzyknęła, że oni mieszkają przecież w strefie skażenia Czarnobyla i wielu ma popromienne problemy z tarczycą. Nie dawało się sprawdzić na miejscu, czy były uzdrowienia, ale precyzja słowa, wskazywała na wyraz Bożej troski i miłości w stosunku do tych drogocennych ludzi. Ale kilka znaków było do sprawdzenia. Kiedy powiedziałem, ze jest sportowiec, który ma uraz kolan i Bóg go uzdrawia, zgłosił się mężczyzna. Poczuł, jak by żelazko postawione na chore kolana i zniknięcie bólu. Następnego dnia znów to potwierdził, że bez kłopotu wszedł na 5 piętro. Ból zniknął. Powiedział, że się modlił o to uzdrowienie i prosił, by Bóg przemówił do niego osobiście. I tak sie stało. Inna pani miała sen, w którym widziała mnie, że wskazuje na nią ręka i modlę sie o nią w imieniu Jezusa. I dokładnie się tak stało. Została uzdrowienia, tylko nie pamietam z czego. Było sporo jeszcze cudownych momentów.
Z pastorstwem mieliśmy dużo tematów do rozmowy. Opowiadali jak żyje kościół na postradzieckim obszarze. Co słychać w Kijowie, Moskwie, Rydze. Słyszałem i dobre i niepokojące wieści. Rozumielismy, że wychodzimy z pieluch, jako ciało Chrystusa i widzimy prawdziwe życie kościoła i trzeba sobie radzić i dostosowywać się do zmian. I przejść trzeba jaknajszybciej wiek dorastania.
Sam kraj jest bardzo czysty i zadbany. Budynki pomalowane. Miałem wrażenie, że trafiłem do dzieciństwa. Komuniści pilnowali porządku i czystości, i dawali pieniądze na to. Tak pamietam swoje lata młodości. Wszędzie jest las. Dlatego podczas drugiej wojny światowej tam było najwięcej partyzantów. Było gdzie się chować. Pastor mi mówił, że to widać w charakterze Białorusinów, kiedy maja coś przeciwko tobie, nigdy ne pokażą tego. Ale kiedy trzeba zrobić akcję przeciwko Tobie, nagle wyjdą z lasu, wysadzą pociąg w powietrze i znikną w nieznanym kierunku.
Ale najważniejsze, że pokochalem tych ludzi. Живе Білорусь!